Rano zgodnie ze złożoną mi wczoraj obietnicą mnich - gospodarz schroniska wpuścił mnie do wnętrza kościoła. Tak oto czekał na mnie...


Pogoda zdawała się być identyczna do wczorajszej: zimno i deszczowe chmury przelatywały co kilkadziesiąt minut.


Tablice Camino co i rusz oznajmiały malejącą odległość do Santiago: 60km, 50, 40... Wcale jednak nie jest łatwo iść. Czujesz, że to już blisko, a jednak wiesz, że czeka cię jeszcze dzień, dwa marszu, w niewiadomo jakiej pogodzie i w niewiadomo jakich okolicach.


W Arzua, mieście, w którym śpię, Camino del Norte łączy się z Camino Frances, czyli z najpopularniejszą trasą. Widać to było w schronisku. Kiedy przyszliśmy były już 24 osoby! To nie do pomyślenia na Camino del Costa, gdzie spałem z co najwyżej kilkoma osobami (nie mówiąc już o sześciu nocach, które spędziłem w schronisku sam). Atmosfera tutaj też jest zupełnie inna - dużo ludzi, wszyscy bardziej anonimowi, rzadziej szukający kontaktu. Wydaje mi się, że znacznie więcej jest tutaj osób, które idą tą drogą jako jedną z atrakcji turystycznych. Miasto też jest już zupełnie inaczej przysposobione do Camino - są tu wyższe ceny, lepsze restauracje, sklepy z pamiątkami, anglojęzyczna obsługa. Gdybym szedł cały czas w takich warunkach o wiele trudniej byłoby mi odnaleźć sens tej drogi. Cieszę się, że wybrałem Camino del Norte!
2 komentarze:
Wstrzymujemy oddech. Czekamy. Odliczamy.
Pierwsze zdjecie to po prostu ladny obraz.
JDS
Zaraz dojdziesz do celu !!! Wspanialy prezent na urodziny sobie zrobiles, oczyszczajacy dusze.Trudna to droga zapewne byla tak w samotnosci ...ale samptny ptak wzlatuje najwyzej ;-) Zobaczymy sie juz w listopadzie i wtedy poswietujemy troszke urodzinki Twoje. Niestety deszczowa Irlandia jeszcze bardziej mokra i wietrzna sie zrobila...nie wystawiamy wiec nosa z domu i dzis wycinamy demoniczna Dynie...HALLOWEEN TIME ;-). A i mala d
Prześlij komentarz